Zapisanym prezentem od Boga była nasza ojczyzna

2016-04-29 09:00:00(ost. akt: 2016-04-29 10:33:33)
fot —01 — Czarny Kierz

fot —01 — Czarny Kierz

Autor zdjęcia: Barbara Kułdo

Minęło już ponad 70 lat od momentu, kiedy byli mieszkańcy Blumenau (Czarny Kierz) chroniąc się przed armią radziecką na zawsze opuścili swoje gospodarstwa.
Świadkami ucieczki na zachód były dzieci, „cieszące się” wówczas statusem „uchodźcy”- Dla niektórych z nich wspomnienia przedwojennych czasów są żywe, tak „jakby się to wszystko działo wczoraj”. Mimo upływu czasu, z opowiadań przebija nostalgia, ale także brak woli zapomnienia czasów, które „przeminęły z wiatrem”. Często podkreślają, że chociaż rodzice od wczesnego rana do późnego wieczora pracowali w pocie czoła, potrafili się bawić podczas spotkań z okazji różnego rodzaju wiejskich imprez kulturalnych. Szczęśliwe dzieciństwo skończyło się w styczniu 1945 r., nastała surowa rzeczywistość, często określana jako walka o przetrwanie. Czas robi swoje – niby historie przebrzmiałe, jednak nie mniej przez to interesujące. Zachęcam do poznania „Obrazów z przeszłości” Czarnego Kierza zapamiętanych przez dzieci.

Idealne miejsce dla narciarzy

Erwin Wrona tak opowiada o swojej wsi:
— Czarny Kierz jest idealnym miejscem do zjazdów i biegów na nartach. Największą jednak przyjemnością, dla nas dzieci, były zjazdy na saneczkach z góry Behlaua i pola Kraemera. O każdej porze roku moja wieś rodzinna prezentowała nam po prostu bajeczne widoki: zimą pejzaż z trzaskającym mrozem, przykryty śnieżną pierzynką pod niebieskim niebem i błyszczący w promieniach słonecznych; wiosną zielone pola i łąki, kwitnące drzewa i krzewy; latem falujące zboża i pastwiska z pasącymi się zwierzętami gospodarskimi- często pod błękitnym niebem, a czasami pod ciężkimi, kłębiastymi chmurami; jesienią zaś radość z płodów rolnych, owoców z ogrodów i z przepięknej, wielobarwnej natury. Ponad wszystkie wymienione cudowności natury były jeszcze ludzka radość i cierpienie, zdrowie i choroba. Zapisanym prezentem od Boga była nasza ojczyzna, dla której mieszkańcy wsi o każdej porze roku ciężko, w pocie czoła pracowali, w zamiłowaniu do porządku zdobywając fachowe umiejętności. Często musieli od wschodu do zachodu słońca pracować, aby przynieść jak największy zysk z zasiewów i żniw dla Warmii.

W Czarnym Kierzu były konie pociągowe i trzy traktory rolników, które je zastępowały. Konie w większości były rasy zimnokrwistej, ale także sportowe. Cieszyły się renomą, poza naszą ojczyzną, jako zwierzęta niezawodne, przyjazne i zdrowe. Nie było problemu z ich sprzedażą. Głównymi nabywcami byli- Wermacht, klienci z Berlina, Saksoni i Zagłębia Ruhry. Podczas wszelkiego rodzaju zawodów nasze konie zdobywały pierwsze miejsca...

Szkoła była niewielka

Erich Lipowski, tak zapamiętał obrazek z życia wsi:
— Nasza wieś była mała, dlatego też szkoła była niewielka, jednoklasowa, tzn. z ośmioma rocznikami w jednej klasie. Na przeciw szkoły była restauracja Alberta Lingnaua, w której mieściła się sala przeznaczona na uroczystości. Dalej była kuźnia i kowal Franz Knifki. Stolarzem był Franz Strehl., siodlarzem zaś Paul Trebbau. We wsi była straż pożarna, w której zatrudniony był Anton Gerigk. W remizie strażackiej była ręczna pompa przeciwogniowa. Poza rolnikami i robotnikami, we wsi żyli także pracownicy kolei, renciści i para biedaków. Ci ostatni trzymali dla siebie kozy i kury, a kiedy im czas pozwolił pletli wiklinowe kosze. Podczas długiej przerwy w szkole bawiliśmy się w bandytów i żandarmów. Wszystkie zabudowania należały wtedy do nas. Dlatego też mogłem powiedzieć, ile w gniazdach kurnika karczmarza znajduje się kurzych jaj.

humor szorstki, ale nie złośliwy

Na zakończenie optymistyczna historyjka Clausa Gruenerta :
— Piszę o roku 1938, kiedy na świecie już w niektórych miejscach wrzało. W naszej wioseczce Blumenau, było jeszcze bardzo spokojnie. Nikt w tym czasie nie przypuszczał, że następne 10 lat przyniosą cierpienie i niesprawiedliwość. Ale nie chcę o tym pisać, lepiej opowiedzieć wesołą historię. Był przepiękny jesienny dzień. Żniwa już się kończyły, a zatem czas zająć się czymś innym. Rolnik Walter Kraemer, kiedy wydał już polecenie prac przybyłym robotnikom, pojechał przed południem dwoma końmi do kuźni, która – jak w każdej, najlepszej, warmińskiej wsi - stała w centrum miejscowości. Nieopodal stała gospoda, a między nią, a kuźnią nasza szkoła. Przed szkołą na boisku był maszt sztandarowy, który najczęściej opuszczany był przez nas. Kiedy były trudne lekcje przypominaliśmy naszemu, bardzo gorliwemu nauczycielowi o nazwisku Wrona, że na maszcie nie ma sztandaru. Wówczas nauczyciel przerywał lekcje, a my solidnie zajmowaliśmy się sztandarem.

Kiedy Walter Kraemer przyprowadził swoje konie do podkucia, to jest do założenia nowych podków, w kuźni urzędował majster Franz Knifki. Kiedy raz się zobaczy podkuwanie wie się, na czym polega ta robota. Najpierw oczyszcza się kopyto, a następnie zakłada na gorąco żelazne podkowy. Zapach wypalanego, zrogowaciałego kopyta czuje się z daleka. Ta robota nie jest dla delikatnych rąk i nosów. Po zakończeniu roboty, obaj panowie doszli do wniosku, że po uczciwej robocie należy wypić piwko. Konie przywiązano, a sami przez boisko szkolne udali się do gospodarzy. My, dzieciaki, mieliśmy akurat pauzę śniadaniową. Zaraz po ich wyjściu z kuźni z drugiego końca ulicy pojawił się jadący na rowerze rolnik Anton Gehrmann, który na bagażniku wiózł do naostrzenia w kuźni dwa lemiesze. Ale gdzie się kowal podziewa? Dwa przywiązane konie, komin w kuźni jeszcze rozżarzony! Gehrmann nie miał bystrego umysłu Sherlocka Holmesa, rozglądał się więc dookoła w poszukiwaniu majstra. Następnie „Tonche” (zdrobnienie od Antona) udał się także przez boisko szkolne do gospody. Kiedy wchodził na niewielkie wzgórze zauważył wracających obu mężczyzn. „Ha”- powiedział „Tonche”- „Szukam ciebie po całej wsi, żebyś mi naostrzył lemiesze, bo chcę ścierniko zaorać, a ty do knajpy poszedłeś, a teraz wracasz z grubym cygarem w gębie!”. „Na, Tonche”- powiedział na to majster Knifki -” nie bądź taki zły, chcesz możesz i ty zapalić cygaro?” i nie pytając z gestem włożył je w ust „Tonche”.Tonche najpierw zadowolony z takiego obrotu sprawy, zrobił okrągłe usta i z przymkniętymi oczami i zadowoleniem na twarzy, trzymając je środkowymi palcami, zaciągnął się dobrym, hawańskim cygarem. Nagle, o zgrozo! Kiedy cygaro wzięte od majstra Knifki, znalazło się już do połowy w ustach i „Tonche” zdrowo się zaciągnął, wyleciało ono z ust z powrotem! Ten najpierw stał jak skamieniały, tak jakby się znalazł w piekle. „Pfui, do czorta - ty piorunie, ty przeklęty łajdaku, niech cię wszyscy diabli!” Między spluwaniem były także inne obelżywe słowa, których wtedy jeszcze nie znałem!

Majster Knifki przez cały czas patrzył na całą sytuację z rozbawieniem, zaś Walter Kraemer pokładał się ze śmiechu. Niestety, „Tonche”, nie miał mocnej budowy ciała, więc musiał protestować bogatym słownictwem. Wtedy Walter powiedział:” Na, „Tonche”, koniec z wyzwiskami, chodźmy na jednego”. Zawrócli więc na miejscu, przeszli małą górkę i znaleźli się przed drzwiami gospody. Okna były otwarte, toteż można było słyszeć gadaninę. „Toncha” Gehrmanna z daleka było słychać, ale teraz mówił w dużo łagodniejszym tonie, zapewne dlatego, że obecna była właścicielka gospody, pani Lingnau.

Nasza długa pauza zbliżała się ku końcowi, musieliśmy wobec tego odsiedzieć godzinę lekcji. Z drogi do domu rzuciłem okiem - jak zwykle - w stronę kuźni. Stał tam majster Knifki przy kowadle z młotem w ręku, a „Tonche” pracował przy miechu.

Wywnioskowałem z tego, że wszystko jest w porządku. Myślę sobie, że nasza warmińska ludność wiejska posiadała specyficzny humor, czasami być może szorstki, ale nie złośliwy.

Barbara Kułdo

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
 Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. cde #1985348 | 5.173.*.* 1 maj 2016 16:46

    Zastanawiam się nad odmianą nazwy miejscowości Czarny Kierz. Mieszkańcy tej wsi mówili, że mieszkają w Czarnym Krzu. W okolicy również mówiono o Czarnym Krzu. Piszę o czasie przeszłym bo od 35 lat nie jestem mieszkańcem tej gminy.

    odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. analityk #1984268 | 188.146.*.* 29 kwi 2016 14:09

      Ktoś na facebook zacytował fragment artykułu i zakpił pisząc::"czyli niemieckie dzieci są (czy były) biedne.." Rzecz jest oczywista- każde dzieci- obojętnie, czy niemieckie, polskie i innych narodowości podczas wojen (II, w Syrii itp) są bezbronne , a przez to najbiedniejsze. Dobrze, że chociaż po latach wspominają dawną ojczyznę dobrze. Nigdy nie chciałbym być na ich miejscu. Niiiigdy!!!

      odpowiedz na ten komentarz

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5